RADYKALNE WYBACZANIE - 4 kroki do wydarzeń 11 września 2001

 
                                     

Trener Radykalnego Wybaczanie ma do dyspozycji szereg wspaniałych narzędzi.  Jednym z nich są tak zwane 4 kroki. Dokładniej - Ratunkowe 4 kroki. Tak nazwał to narzędzie Colin Tipping. 
Czemu służą  i jak ich używać opisuję  tutaj
W tym miejscu chcę pokazać i przytoczyć  za samym twórcą praktyczne użycie tego narzędzia. Dotyczy to dramatycznego wydarzenia, które odbiło się szerokim echem na całym świeci. Mówię o 11 września 2011. Traumatyczne przeżycie dla uczestników i ofiar, ale również dla ludzi oddalonych od miejsca tragedii  setki tysiące kilometrów. 
Filozofia Radykalnego Wybaczania zakłada, że wszystkie wydarzenia, nawet te najgorsze mają swój cel i stoi za tym głębszy duchowy wymiar.  Colin Tipping, który tak jak wszyscy był poruszony ogromem tragedii podjął się zadania, aby pokazać nam jak my ludzie zaznajomieni z tą filozofią, możemy na to spojrzeć i pomóc sobie w rozumieniu tego co się wydarzyło.

"Radykalne Wybaczanie nie jest techniką szybkiej interwencji w sytuacjach kryzysowych. Nie na wiele zdaje się przekonywanie ludzi, że w tym, co się dzieje, kryje się boska doskonałość, gdy wszyscy jeszcze odczuwają ból i niepokój. Takie postępowanie byłoby przedwczesne i zakłóciłoby naturalny bieg Radykalnego Wybaczania, pozbawiając je najważniejszego etapu - przeżywania uczuć. I bez wątpienia uraziłoby rodziny, które utraciły bliskich i które wciąż są w głębokiej żałobie. Ci ludzie potrzebowali naszego współczucia i wsparcia, a nie „duchowego ustawienia".

„Duchowego ustawienia" używają często ci, którzy nie chcą przeżywać własnych uczuć. Tworzy się w ten sposób wyłącznie duchowe ,,obejścia", które w niczym nie pomagają. Moc uzdrawiania i przekształcania kryje się w naszej zdolności odczuwania, a nie w próbach znalezienia jakiegoś wyjaśnienia, które tak naprawdę jest po prostu konstrukcją umysłową jeszcze jedną historią. Jeśli na tym się zatrzyma my, nawet Radykalne Wybaczanie staje się marną próbą wyjaśnienia tego, czego wyjaśnić się nie da. Oczywiste było, że to zdarzenie (i wszystko, co może po nim nastąpić) jest ogromną i wspaniałą okazją do uzdrawiania i dokonywania nowych wyborów co do tego, jaki będzie nasz świat. Wszechświat nie ukrył przed nami zwykłych wskazówek, które świadczyły o tym, że Duch i Miłość są obecne również w tej sytuacji.

 

Krok pierwszy: ,,Popatrz, co stworzyłem!".

O mój Boże! Popatrz, co stworzyłem! Czy naprawdę mogłem brać udział w powstaniu tak strasznego zdarzenia? Chyba tak, skoro wierzę, że wszyscy tworzymy swoją rzeczywistość. Ale to?! Na pewno nie. O Boże! O ileż łatwiej byłoby oskarżyć o wszystko Osamę bin Ladena i wyprzeć się wszelkiej odpowiedzialności za stworzenie tak przerażającej sytuacji. Przecież nie jestem terrorystą. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie myślę jak terrorysta. Nie mógłbym nikogo skrzywdzić! Chyba wszystkiemu zaprzeczę i pozostanę w „krainie ofiar", poszukam okazji do zemsty. oskarżę wszystkich i wszystko, również Amerykę. Hm, dobry pomysł - obwinić o wszystko Amerykę. Ale to nie rozwiązuje sprawy, prawda? Obwiniając Amerykę, postępuję tak samo jak wtedy, gdy obwiniam bin Ladena. Kurczę! Ale wszyscy to robią, dlaczego ja jeden mam być świadomy? No dobrze, dobrze! Postaram się przez chwilę. Wiem, że to prawda. Stworzyłem tę sytuację - wraz z innymi oczywiście - i wiem, że zdarzyła się z jakiegoś powodu. Niemniej czuję się okropnie: jestem przerażony, smutny i zły.

 

Krok drugi: „Dostrzegam swoje osądy i kocham siebie za nie".

 Jestem oburzony! Jak ktokolwiek mógł dokonać takiego czynu?! Szumowiny! Fanatycy religijni! Obraz czystego zła! Musimy ich postawić przed sądem. Nie-lepiej ich zabić! Jak mogliśmy do czegoś takiego dopuścić?! Posypią się głowy w CIA, to pewne. Trzeba znaleźć Osamę bin Ladena i zabić go. Co za zwierzę! O rany! Co to za sądy! Ale nie będę osądzać siebie za to, że je mam, chociaż nie są chwalebne. Postąpię wręcz odwrotnie będę kochać siebie za to, że czuję potrzebę zemsty. To właśnie czuję i nie mam zamiaru twierdzić, że jest inaczej. I powiem wam, że w obliczu tego, co się stało, zemsta będzie rozkoszą bogów. Tak -oko za oko! Schwytajmy ich!

 

Dobrze, dobrze. Wiem, że zajmuję się tylko powierzchowną stroną zdarzeń i pozwalam zapanować nad sobą swojemu uzależnieniu od archetypu ofiary. Ale jestem tylko człowiekiem. Kocham siebie także dlatego, że boję się tego, co może się stać. Wrzody, ospa i broń jądrowa. Dostaję dreszczy na samą myśli przyznaję, że się boję. I kocham siebie za poczucie winy, że to stworzyłem. Wiem, że odpowiedzialność to uznanie faktu, iż sami tworzymy swoją rzeczywistość dla własnego dobra. Nie potrafię jednak przestać myśleć, że gdyby moja świadomość była bardziej uduchowiona i czysta, nie stworzyłbym czegoś takiego! Tworzyłbym miłość, światłość, spokój i harmonię, a nie śmierć i zniszczenie.

 

Krok trzeci: Jestem gotów dostrzec doskonałość w danej sytuacji".

No dobrze, dobrze! Jestem gotów przestać nienawidzić i osądzać Osamę Bin Ladena i jego przyjaciół terrorystów, przynajmniej na chwilę. Mogę się otworzyć na możliwość, że to, co się dzieje, ma jakiś cel, i przyznać, że gdybym miał szerszą perspektywę, potrafiłbym dostrzec w tej sytuacji doskonałość. Mimo to uważam, że politycy powinni przedsięwziąć odpowiednie kroki, by nas uchronić przed podobnymi atakami.

 

Już teraz widzę, że to, co się stało 11 września, niesie wiele znaczeń dla ludzkości, może więc rzeczywiście to Duch wszystkim kierował. Tak jak przeznaczeniem duszy Judasza była zdrada Jezusa, by Jego misja mogła się dokonać, tak przeznaczeniem Osamy bin Ladena może być sprowokowanie wstrząsu, który pozwoli ludzkości dostrzec, kim naprawdę jesteśmy. Być może przeznaczeniem dusz ludzi, którzy zginęli w ataku, było przebudzenie bliźnich ze snu o rozdzieleniu z Bogiem. W końcu nie można unaocznić tego, w bardziej dramatyczny sposób. Jeśli tak jest, chociaż wiem, że śmierć nie jest realna, pragnę oddać cześć wszystkim po mordowanym 11 września, a ludziom, którzy stracili swych bliskich, pomóc odnaleźć sens tego, co się stało.

 

Przypominam sobie, że w 1941 roku Winston Churchill wygłosił mowę w brytyjskim parlamencie po zwycięskiej bitwie o Anglię, w której brytyjscy żołnierze dzielnie bronili swojego kraju przed Luftwaffe. Powiedział wtedy: W czasie żadnej z wojen tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak Ku czci tych dusz, które odeszły 11 września, sparafrazuję te słowa: „Nigdy przedtem w procesie rozwoju ludzkości nie zdarzyło się, by tak wielu zawdzięczało tak wiele tak niewielu". I dodam: Pod warunkiem, że dobrze zrozumiemy płynącą stąd naukę i uczynimy co w naszej mocy, by ich poświęcenie nie było daremne". Czuję, że moja gotowość dostrzeżenia doskonałości w tym zdarzeniu wzrasta. Jestem przekonany, że ci ludzie zginęli po to, byśmy mogli żyć w pokoju, byśmy mogli się przebudzić i przypomnieć sobie, kim jesteśmy. A może zginęli po to, byśmy mogli zobaczyć, jakie życie jest naprawdę, a nie jakim je sobie wyobrażamy. Być może zginęli, byśmy mogli nauczyć się pokory, tolerancji i wybaczania albo byśmy zawrócili z drogi prowadzącej ku zniszczeniu całej ludzkości i planety. Może ich śmierć pozwoli nam dostrzec, że stanowimy Jedność.

 

No dobrze. Sam widzę, że teraz myślę inaczej niż kilka chwil temu, gdy byłem gotów zabić Osamę bin Ladena własnymi rękami. Czuję, że mięknie mi serce i moja dusza otwiera się z nadzieją, że pod powierzchnią rzeczywistości dzieje się coś cudownego, coś, co stworzył sam Duch. Jestem gotów na dokonanie nowego wy boru.

 

Krok czwarty: Wybieram moc spokoju".

No dobrze. Wybieram moc spokoju. Pozwalam, by wypełniło mnie poczucie autentycznej siły, która płynie z przekonania, że wbrew pozorom wszystko dzieje się zgodnie z boskim porządkiem. Uwalniam się od potrzeby oskarżania i obwiniania, a przede wszystkim nie muszę już osądzać Osamy bin Ladena za nasze złe samo poczucie i cierpienie. Świadomość, że w wielkim planie nie ma rzeczy słusznych i niesłusznych  niesie ze sobą spokój. Choć w Świecie Ludzkości rozróżniam rzeczy dobre i złe, to jestem mniej skłonny osądzać surowo i bez współczucia, ponieważ znam prawdę. Jesteśmy duchowymi istotami, które postanowiły doświadczyć ludzkiego losu, i każdy z nas robi, co może, by wypełnić swoje duchowe przeznaczenie. Czuję miłość ukrytą w tej sytuacji, a moje serce wypełnia spokój.

 

I to koniec ćwiczenia, które może ci zająć chwilę lub dwie, ale także godzinę. Bez względu na to, ile trwa, jego skutki będą znaczące i odbiją się echem w świecie. W końcu to swego rodzaju modlitwa, a modlitwy zawsze są wysłuchane.

Dlatego właśnie proponuję, byś się modlił/modliła się cały czas , wypełniając formularz na temat twych uczuć w stosunku do każdej innej osoby, która budzi w tobie silne emocje".

 

Cytowany fragment pochodzi z książki Radykalne Wybaczanie autorstwa Colina Tippinga

SzamAnnka Anka


Jeśli ci się podoba - udostępnij

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Historia Jill

Gra Satori

Tradycyjna Medycyna Chińska - zegar narządów Serce