RADYKALNE WYBACZANIE - 4 kroki do wydarzeń 11 września 2001
"Radykalne Wybaczanie
nie jest techniką szybkiej interwencji w sytuacjach kryzysowych. Nie na wiele
zdaje się przekonywanie ludzi, że w tym, co się dzieje, kryje się boska
doskonałość, gdy wszyscy jeszcze odczuwają ból i niepokój. Takie postępowanie
byłoby przedwczesne i zakłóciłoby naturalny bieg Radykalnego Wybaczania,
pozbawiając je najważniejszego etapu - przeżywania uczuć. I bez wątpienia
uraziłoby rodziny, które utraciły bliskich i które wciąż są w głębokiej
żałobie. Ci ludzie potrzebowali naszego współczucia i wsparcia, a nie „duchowego
ustawienia".
„Duchowego ustawienia"
używają często ci, którzy nie chcą przeżywać własnych uczuć. Tworzy się w ten
sposób wyłącznie duchowe ,,obejścia", które w niczym nie pomagają. Moc
uzdrawiania i przekształcania kryje się w naszej zdolności odczuwania, a nie w
próbach znalezienia jakiegoś wyjaśnienia, które tak naprawdę jest po prostu
konstrukcją umysłową jeszcze jedną historią. Jeśli na tym się zatrzyma my,
nawet Radykalne Wybaczanie staje się marną próbą wyjaśnienia tego, czego
wyjaśnić się nie da. Oczywiste było, że to zdarzenie (i wszystko, co może po
nim nastąpić) jest ogromną i wspaniałą okazją do uzdrawiania i dokonywania
nowych wyborów co do tego, jaki będzie nasz świat. Wszechświat nie ukrył przed
nami zwykłych wskazówek, które świadczyły o tym, że Duch i Miłość są obecne
również w tej sytuacji.
Krok pierwszy: ,,Popatrz, co stworzyłem!".
O mój Boże! Popatrz, co stworzyłem!
Czy naprawdę mogłem brać udział w powstaniu tak strasznego zdarzenia? Chyba
tak, skoro wierzę, że wszyscy tworzymy swoją rzeczywistość. Ale to?! Na pewno
nie. O Boże! O ileż łatwiej byłoby oskarżyć o wszystko Osamę bin Ladena i
wyprzeć się wszelkiej odpowiedzialności za stworzenie tak przerażającej
sytuacji. Przecież nie jestem terrorystą. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie
myślę jak terrorysta. Nie mógłbym nikogo skrzywdzić! Chyba wszystkiemu
zaprzeczę i pozostanę w „krainie ofiar", poszukam okazji do zemsty.
oskarżę wszystkich i wszystko, również Amerykę. Hm, dobry pomysł - obwinić o
wszystko Amerykę. Ale to nie rozwiązuje sprawy, prawda? Obwiniając Amerykę,
postępuję tak samo jak wtedy, gdy obwiniam bin Ladena. Kurczę! Ale wszyscy to
robią, dlaczego ja jeden mam być świadomy? No dobrze, dobrze! Postaram się
przez chwilę. Wiem, że to prawda. Stworzyłem tę sytuację - wraz z innymi
oczywiście - i wiem, że zdarzyła się z jakiegoś powodu. Niemniej czuję się
okropnie: jestem przerażony, smutny i zły.
Krok drugi: „Dostrzegam swoje osądy
i kocham siebie za nie".
Jestem oburzony! Jak ktokolwiek mógł dokonać takiego czynu?! Szumowiny! Fanatycy religijni! Obraz czystego zła! Musimy ich postawić przed sądem. Nie-lepiej ich zabić! Jak mogliśmy do czegoś takiego dopuścić?! Posypią się głowy w CIA, to pewne. Trzeba znaleźć Osamę bin Ladena i zabić go. Co za zwierzę! O rany! Co to za sądy! Ale nie będę osądzać siebie za to, że je mam, chociaż nie są chwalebne. Postąpię wręcz odwrotnie będę kochać siebie za to, że czuję potrzebę zemsty. To właśnie czuję i nie mam zamiaru twierdzić, że jest inaczej. I powiem wam, że w obliczu tego, co się stało, zemsta będzie rozkoszą bogów. Tak -oko za oko! Schwytajmy ich!
Dobrze, dobrze. Wiem, że zajmuję się
tylko powierzchowną stroną zdarzeń i pozwalam zapanować nad sobą swojemu
uzależnieniu od archetypu ofiary. Ale jestem tylko człowiekiem. Kocham siebie
także dlatego, że boję się tego, co może się stać. Wrzody, ospa i broń jądrowa.
Dostaję dreszczy na samą myśli przyznaję, że się boję. I kocham siebie za
poczucie winy, że to stworzyłem. Wiem, że odpowiedzialność to uznanie faktu, iż
sami tworzymy swoją rzeczywistość dla własnego dobra. Nie potrafię jednak
przestać myśleć, że gdyby moja świadomość była bardziej uduchowiona i czysta,
nie stworzyłbym czegoś takiego! Tworzyłbym miłość, światłość, spokój i
harmonię, a nie śmierć i zniszczenie.
Krok trzeci: Jestem gotów dostrzec doskonałość w danej sytuacji".
No dobrze, dobrze! Jestem gotów
przestać nienawidzić i osądzać Osamę Bin Ladena i jego przyjaciół terrorystów,
przynajmniej na chwilę. Mogę się otworzyć na możliwość, że to, co się dzieje,
ma jakiś cel, i przyznać, że gdybym miał szerszą perspektywę, potrafiłbym
dostrzec w tej sytuacji doskonałość. Mimo to uważam, że politycy powinni
przedsięwziąć odpowiednie kroki, by nas uchronić przed podobnymi atakami.
Już teraz widzę, że to, co się stało
11 września, niesie wiele znaczeń dla ludzkości, może więc rzeczywiście to Duch
wszystkim kierował. Tak jak przeznaczeniem duszy Judasza była zdrada Jezusa, by
Jego misja mogła się dokonać, tak przeznaczeniem Osamy bin Ladena może być
sprowokowanie wstrząsu, który pozwoli ludzkości dostrzec, kim naprawdę
jesteśmy. Być może przeznaczeniem dusz ludzi, którzy zginęli w ataku, było
przebudzenie bliźnich ze snu o rozdzieleniu z Bogiem. W końcu nie można unaocznić
tego, w bardziej dramatyczny sposób. Jeśli tak jest, chociaż wiem, że śmierć
nie jest realna, pragnę oddać cześć wszystkim po mordowanym 11 września, a
ludziom, którzy stracili swych bliskich, pomóc odnaleźć sens tego, co się
stało.
Przypominam sobie, że w 1941 roku
Winston Churchill wygłosił mowę w brytyjskim parlamencie po zwycięskiej bitwie
o Anglię, w której brytyjscy żołnierze dzielnie bronili swojego kraju przed
Luftwaffe. Powiedział wtedy: W czasie żadnej z wojen tak wielu nie zawdzięczało
tak wiele tak Ku czci tych dusz, które odeszły 11 września, sparafrazuję te
słowa: „Nigdy przedtem w procesie rozwoju ludzkości nie zdarzyło się, by tak
wielu zawdzięczało tak wiele tak niewielu". I dodam: Pod warunkiem, że
dobrze zrozumiemy płynącą stąd naukę i uczynimy co w naszej mocy, by ich
poświęcenie nie było daremne". Czuję, że moja gotowość dostrzeżenia
doskonałości w tym zdarzeniu wzrasta. Jestem przekonany, że ci ludzie zginęli
po to, byśmy mogli żyć w pokoju, byśmy mogli się przebudzić i przypomnieć
sobie, kim jesteśmy. A może zginęli po to, byśmy mogli zobaczyć, jakie życie
jest naprawdę, a nie jakim je sobie wyobrażamy. Być może zginęli, byśmy mogli
nauczyć się pokory, tolerancji i wybaczania albo byśmy zawrócili z drogi
prowadzącej ku zniszczeniu całej ludzkości i planety. Może ich śmierć pozwoli
nam dostrzec, że stanowimy Jedność.
No dobrze. Sam widzę, że teraz myślę
inaczej niż kilka chwil temu, gdy byłem gotów zabić Osamę bin Ladena własnymi
rękami. Czuję, że mięknie mi serce i moja dusza otwiera się z nadzieją, że pod
powierzchnią rzeczywistości dzieje się coś cudownego, coś, co stworzył sam
Duch. Jestem gotów na dokonanie nowego wy boru.
Krok czwarty: Wybieram moc spokoju".
No dobrze. Wybieram moc spokoju.
Pozwalam, by wypełniło mnie poczucie autentycznej siły, która płynie z
przekonania, że wbrew pozorom wszystko dzieje się zgodnie z boskim porządkiem.
Uwalniam się od potrzeby oskarżania i obwiniania, a przede wszystkim nie muszę
już osądzać Osamy bin Ladena za nasze złe samo poczucie i cierpienie.
Świadomość, że w wielkim planie nie ma rzeczy słusznych i niesłusznych niesie ze sobą spokój. Choć w Świecie
Ludzkości rozróżniam rzeczy dobre i złe, to jestem mniej skłonny osądzać surowo
i bez współczucia, ponieważ znam prawdę. Jesteśmy duchowymi istotami, które
postanowiły doświadczyć ludzkiego losu, i każdy z nas robi, co może, by
wypełnić swoje duchowe przeznaczenie. Czuję miłość ukrytą w tej sytuacji, a
moje serce wypełnia spokój.
I to koniec ćwiczenia, które może ci zająć chwilę lub dwie, ale także godzinę. Bez względu na to, ile trwa, jego skutki będą znaczące i odbiją się echem w świecie. W końcu to swego rodzaju modlitwa, a modlitwy zawsze są wysłuchane.
Dlatego właśnie proponuję, byś się modlił/modliła się cały czas , wypełniając formularz na temat twych uczuć w stosunku do
każdej innej osoby, która budzi w tobie silne emocje".
Komentarze
Prześlij komentarz